Tu gramy...

- Stac! - Krzyknęła Umbridge gdy wszyscy ci co byli w lochach stali przed nią i dwudziestoma aurorami, którzy byli lojalni ministerstwu. - Podobno po zamku grasuje potwór... przybyłam nad tym zapanowac! - Z lochów dobiegły ich ryki konającej Hydry po chwili w otworze pojawił się wycieńczony Dumbledore. - Expeliarmus! - Zawyła Dolores a jego różdżka zniknęła w otworze za nim. - Teraz wszystko się zmieni!

Nadszedł chłodny Listopad. Te dwa miesiące były zapewne jednymi z najgorszych dla każdego ucznia. Umbridge stała się nową dyrektorką. Wywaliła Firenzo i Tralawney znosząc Wróżbiarstwo. Reszta grona pozostała bez zmian. O dziwo nie pozbyła się też Hagrida. Zaś Dumbledore został osadzony w Azkabanie. Bez swojej różdżki nie mógł zrobic nic.
Po tych dwóch miesiącach zaczynacie znów miec dośc! Umbridge wróciła i znowu sieje terror.

- I co pani zrobi? - prychnęła - Karze nam chodzić w różowych sweterkach? Nie ma tu pani żadnej władzy... - westchnęła patrząc na Albusa.

- Ja pierdole.. - Powiedziałem do siebie idąc na kolejne zajęcia, od czasu kiedy szkołą zawładnęła stara Umbridge, miałem dość Hoogwartu, zrobiłbym wszystko, żeby Dumbledore powrócił..

- Nie mam już siły. - Bąknęła Cho, kiedy wszystkie w czwórkę(ja, Luna, Cho i Marietta) wyszłyśmy z pomieszczenia, gdzie uczono nas eliksirów.
- Brakuje mi wróżbiarstwa.. - Rzuciła Luna ściskając mocniej swoje stare książki. Westchnęłam i usiadłam w ławce.
- Dziewczyny musimy coś wymyślić, tak dalej nie może być.. - Powiedziałam robiąc przy tym poważną minę. - Umbridge nas tępi myślę, że nie tylko nas to wkurza..
- Co masz na myśli? - Spytała zaskoczona Marietta.
- Trzeba porozmawiać z innymi domami... - Odparłam ujawniając koleżankom swój pomysł.

- Nienawidzę jej! - jęknęła sama do siebie. Kiedy Umbridge została dyrektorem Hogwartu zaczęła doceniać pracę Albua. Miała ochotę ją wykończyć i pokazać, że nikt jej tu nie chce.

Nikt już nie chodził uśmiechnięty w tej szkole, oprócz tej Umbridge. Nikt jej nie lubił. Wszyscy jedynie czekali na cud. W proroku cały czas pisali o niej.

Idąc na śniadanie szła jakby na ścięcie głowy. Usiadła obok brata patrząc się głupio w talerz.
- Idiotka, głupia... - zaczęła mamrotać pod nosem przekleństwa.

- O czym ty mówisz Ginny? Co się stało? - Spytała Hermiona dziewczyny siadającej obok brata. - Znów chodzi Ci o naszą ukochaną panią dyrektor? - Zakpiła z Umbridge, która dumnie siedziała w wielkim fotelu na końcu Wielkiej Sali. Wpatrywała się tępo w Harrego. Miała ten swój złośliwy uśmieszek.. - Zobacz, teraz pewnie użyła zaklęcia, żeby nas podsłuchiwać. - Granger wywołała uśmiech na twarzy chłopaka.

- A niby o kim mam mówić? - westchnęła i pokręciła minimalnie głową - Uwielbiam jej różowe sweterki, tak grubo w nich wygląda... - spojrzała mściwie na dyrektorkę.

- Co wy tam znowu knujecie? - Rzuciła w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. - Jak już wam wpajałam rok temu - "Niegrzeczne dzieci zasługują na karę". - Po tych słowach ruszyła w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Znów miała tą posadę... znów była dyrektorem.

- Ta, wygląda w nich jak różowa bombka na choince.- Zaśmiał się cicho z cholernej idiotki. - Znowu jej się zachciało być dyrektorką.

Brunetka szła wolnym krokiem w stronę jadalni, minęła się z Umbridge która spojrzała na nią jak na psa. Mer przełknęła ślinę i poszła w stronę, tam gdzie siedziała grupka Harrego. - Cześć.. - Zagadała nieśmiało zebranych. - Yy.. Chciałabym.. To znaczy.. Możemy porozmawiać?

Draco siedział na dziedzińcu ze swoimi nieodłącznymi towarzyszami i obserwował całą sytuację. Nie przeszkadzało mu towarzystwo Umbridge w szkole jako nowej dyrektorki. W końcu jego ojciec pracował w Ministerstwie Magii i Czarodziejstwa. Pozwalano mu na wszystko, a ta tłusta, cukierkowa świnia nie ma żadnego prawa do władzy nad nim. Żadnego. Spojrzał w zamyśleniu na ładną szatynkę, która kroczyła w stronę gangu Potter'a. A ona po co tam? - zamyślił się.

Spojrzała na dziewczynę odsuwając się kawałek, by mogła usiąść.
- O co chodzi? - uśmiechnęła się lekko.

Przechodziła właśnie obok Malfoya i jego wiernych towarzyszy, którzy czekali tylko na jego rozkazy. Spojrzała na dziewczynę idącą w stronę Pottera.
- Ktoś tu jest zazdrosny - uśmiechnęła się pod nosem.

Gdy urocza brunetka dosiadła się, wszyscy z ich grupki byli zwróceni w jej stronę.
- Słuchamy..? - Rzucił w stronę Meredith.

- W imieniu Revenclawu przyszłam.. Mamy już dość traktowania nas jak psów.. - Odpowiedziała przełykając ślinę. - Chodzi o Umbridge.. Harry zwróciłam się do Ciebie.. - Spojrzała na Pottera. - Bo uważamy, że jesteś jedną z osób która mogłaby coś zrobić..

Edmund przechodził przez jadalnię spoglądając na swoją siostrę. Co ona kombinuje? Nagle wpadł na kogoś i oboje się przewrócili. - Uważaj jak leziesz! - Krzyknął spoglądając na winowajcę, dopiero później zobaczył jaką ładną dziewczynę staranował(Victoria). Pospiesznie wstał i spojrzał na nią przepraszająco. - Wybacz. - Rzucił i podał jej rękę, by pomóc jej wstać.

- Siema. -Powiejdziałam siadająnc obok Ginny.

Zmierzyła go wzrokiem, jednak chwyciła jego rękę by się podnieść. Otrzepała swoją szatę. Zapewne dawno by na niego nawrzeszczała, ale dzisiaj była w jakimś dobrym humorze. Jedynie dyrektorkę obrzucała morderczym spojrzeniem. Gdyby nie potrafiła się powstrzymać to dawno by ją udusiła.
- w porządku - mruknęła.

- Rzeczywiście - pokiwała głową i spojrzała na Harrego - Trzeba coś z tym zrobić...

Widząc, że rozmowa się jakoś nie klei dodał. - Jestem Edmund, a ty to pewnie .... ? No chyba nie zgadnę.. - Uśmiechnął się i spojrzał wymownie na blondynkę. Slytherinka?

- No właśnie.. Jesteśmy gotowi pomóc.. Lub cokolwiek, żeby tylko.. - Tu zaczęła mówić szeptem. - .. Jakoś pozbyć się Dolores.. - Nie wiedziała, że kiedykolwiek coś takiego powie.. Ale, uważała to za jedyną słuszną sprawe w tym momencie.

- Victoria - uśmiechnęła się blado - A Ty jesteś Krukonem wpadających na dziewczyny i wściekającym się na nie, choć to nie ich wina, tylko obojga - wyszczerzyła się w uśmiechu.

- Ale ona tak łatwo nie odpuści - westchnęła i pokręciła głową - Zacznie nas torturować, w końcu "niegrzeczne dzieci zasługują na karę" - udała jej głos.

Zwrócił swój wzrok ku Menedith.
- Chyba wszyscy w to wchodzimy... nie? - Rozejrzał się dookoła wszystkich zgromadzonych. - A co jeśli ona nas słyszy? - Powiedział tym głosikiem, którego używa przy pająkach, ogólnie, gdy się boi.

- Oczywiście, że wszyscy w to wchodzimy - wyszczerzyła się zadowolona - A jeśli na słyszy, to niech zacznie się bać. Z Ginewrą Molly Weasley się nie zadziera...

- Ta.. w sumie to jest nas więcej od tej różowej bomby. - Zaczął się uspokajać. - A kto jeszcze jest z nami? - Znów spojrzał na Menedith już spokojnym tonem.

Wstała od stołu. Widziała jak wszyscy ze Slytherinu dziwnie się na nią patrzą. Daphne rzuciła jej groźne spojrzenie. Astoria podeszła do stołu gryfindoru.
-Ja jestem z wami.

Spojrzała zdziwiona na Ślizgonkę.
- To dobrze - uśmiechnęła się szczerze - W takim razie trzeba zmówić jeszcze więcej ludzi...